Każda kolejna rocznica katastrofy w Smoleńsku jest coraz bardziej bolesna. Nie tylko ze względu na to, że nadal niewiele wiadomo o jej przebiegu, ale ze względu na tę bezduszną ludzką głupotę. Kiedy np słucham kogoś, kto się z tego śmieje, mam ochotę tej osobie powiedzieć, żeby zadzwoniła do mnie kiedy ktoś z jego najbliższych zginie w katastrofie lotniczej, pośmiejemy się razem. Nie mówię tego, bo się Boga boję.
Jak kolejny raz oglądam ten film Gargas "10.04.10" to niezmiennie mnie szokuje to, co mówią pracownicy Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, o tej chałupniczej ( w sensie, że BOR-owiki poprosiły o pomoc w ochronie ciała Lecha Kaczyńskiego) ochronie ciała Prezydenta, o tym, że Tusk ani nikt inny z polskich władz się ciałem Lecha Kaczyńskiego nie interesował, a następnie odjechał, unikając spotkania z Jarosławem Kaczyńskim.
I ta zbieżność, lotnika z Siewiernyj, i naszego, którzy na temat nacisków mieli identyczne zdanie. Niezależnie od tego czy ktoś w kabinie pilotów był czy nie, a już wiemy że nikogo nie było, to żadne naciski nie miały miejsca, i nie mogły na ten lot wpłynąć. W ogóle ten major z Siewiernych to jakiś ewenement, zachowanie niewyobrażalne dla statystycznego Polaka, który myśli, że tam się nigdy nic nie zmieni. Zmieni się napewno, miejmy nadzieję, że jeszcze za naszego życia.
Jeśli nie dowiemy się prawdy, to do końca życia będzie to nad nami wisieć, i kiedyś za to jako wspólnota odpowiemy, nieważne czy ktoś zachowywał się przyzwoicie a ktoś jak bydle, nieważne. Odpowiemy za to wspólnie, i stąd taka wzajemna nienawiść. Bo przecież i jedni i drudzy wiedzą to bardzo dobrze. My będziemy nienawidzić tych, którzy nie chcą prawdy, a oni będą nienawidzić nas za to, że jej chcemy.
Komentarze
Pokaż komentarze (16)