Anna Anna
3078
BLOG

Po stronie kiboli

Anna Anna Rozmaitości Obserwuj notkę 76

Zawsze byłam po stronie kibiców, zawsze mi się wydawało, że kibice to są ludzie,  i zawsze mi się wydawało, że ludzi dzieli się na dobrych i na złych.  Chcę powiedzieć, że pośród kiboli są ludzie dobrzy i źli jak w każdym środowisku. Na potrzeby gównianej gazety można napisać, że są dziennikarze i pióropałkarze gówno prawdy, podoba się?

Swój kibicowski manifest (z perspektywy czasu chyba tak to mogę nazwać) napisałam jakieś 1,5 roku temu:

http://anna.salon24.pl/137315,trybuny-pilkarskie-klekajcie-narody 

Wkleję ten tekst niżej, bo nie ma w nim słowa które bym w nim zmieniła, jest jednak kilka spraw które do tego tekstu muszę dodać. Kiedy ten tekst pisałam, to oczywiście skurwysyństwo gówno prawdy było tak samo jasne jak jest dzisiaj, tyle, że skala tego skurwysyństwa ciągle jeszcze nie osiągnęła swego szczytu. Mam wrażenie, że nie ma skurwysyństwa, którego oni by się nie dopuścili, nie ma takiej rzeczy, której w imię lewackiego ideolo, w imię wojny z patriotyzmem, by nie zrobili. Nie ma takiej rzeczy.

Ja sobie czasem zerkam na otwarte fora kibiców ekstraklasowych, i nie tylko, i zerknęłam także ostatnio na forum Legii Warszawa, a tam znalazłam linkę (wrzuconą przez Foxxa, którego już na s24 nie ma) do tekstu z którego wynika, że gówno prawda dzwoni po Legionijnych sponsorach, i po domach dziecka i deprecjonuje z jednej strony Klub a z drugiej stowarzyszenie kibiców,  pomagających dzieciakom.

http://zyleta.info/?p=2044

 

  Co byście powiedzieli na ludzi, którzy używają dzieciaków do prowadzenia swoich wojen? Trzeba pamiętać, że to są Ci sami, którzy idą w pierwszym szeregu z Owsiakiem, kiedy raz w roku ten wyciąga puszkę po kasę na dzieci. To są właśnie ci ludzie.

 

Co byście powiedzieli na to, że gówno prawda dzwoni do Waszych firm, żeby Was udupić? co byście na to powiedzieli, że oni chcą ze swej gównianej perspektywy rządzić prywatnymi firmami? chcą dyktować w kogo macie inwestować, kogo macie zatrudniać albo z perspektywy pracownika, czy chcielibyście, żeby Wasz strachliwy szef zwolnił Was w związku z naciskami ze strony gówno prawdy? Ten wątek (nie dokładnie tak potraktowany ale jednak) umieściłam w moim starym tekście, który zaraz poniżej wkleję.

Nie ma tekstu gównianego który byłby w 100% zgodny z rzeczywistością, na te gównianą propagandę łapią się tylko Ci którzy mają z piłką nożną gówno wspólnego lub zwykłe cienkie babki albo ludzie uzależnieni od przekazu dnia gównianej gazety.

Dzisiaj pewne historyczne zdarzenia jawią się i mnie w innej perspektywie, nie mówię, że zmieniłam co do tych zdarzeń całkowicie zdanie ale perspektywa mi się poszerzyła.

Dzisiaj trzeba stanąć po stronie Kiboli jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Dzisiaj każdy kibic albo poprostu przyzwoity człowiek powinien zawsze z rezerwą podchodzić do gównianych publikacji, i jeśli tylko może to wrzucać do puszki, brać legitymacje członkowskie, wpłacać wpisowe, i pomagać na tyle na ile to możliwe. Jedni ludzie poświęcają swój czas, serce, nerwy a także pieniądze, żeby przygotować jakieś przyzwoite oprawy. Inni, którzy tego nie robią, bo są juz za starzy, dzielą czas na pracę, rodzinę, i piłkę nożną, mogą wspomagać na inne sposoby. Jak ktoś nie może finansowo, to może wyrzucić jakąś napotkaną gazetę do kosza, przekonać znajomych żeby się wybrali na stadion z dzieciakami lub bez, i zobaczyli, że tam jest normalnie, bezpiecznie, i poprostu wspaniale.

Jest wiele sposobów na wsparcie kiboli.

Byłoby też bardzo dobrze, żeby sprawę gówno prawdy, i jej bojkotu przemyślała cała liga.

Anna-kibol Lecha Poznań

 

 

Mój stary tekst, dzisiaj może nawet manifest:

 

"Trybuny piłkarskie- klękajcie narody

 

Są takie tematy, które człowiek w sobie nosi, są takie sprawy o których człowiek myśli, że nie umie napisać, są tematy, które wymagają jakiejś, no nie wiem, specjalnej atmosfery? Jakiegoś klimatu dymu papierosowego i whisky? a czasami takie tematy eksplodują spontanicznie, bez żadnych dodatkowych bodźców. To są bardzo różne tematy, wszystkie są bardzo poważne. Niektóre z tych tematów są prywatne, i wtedy jest jeszcze gorzej o tym napisać, albo opowiedzieć, i lepiej wcale nie pisać lub wcale nie opowiadać. Co do piłki nożnej, to są tacy co mają „nogę” za nic, ale oni nie wiedzą co mówią. 

 

Z tą piłką nożną to jest bardzo skomplikowana sprawa, kobiety na polskich trybunach są ciągle jakimś ewenementem, nie jakimś wielkim ale jednak są pewną dziwnością. To mnie specjalnie nie męczy, mnie męczy co innego, męczy mnie kiedy faceci rozmawiając o piłce patrzą na kobiety przez pryzmat płci. Wiadomo, że się nie da nie zauważyć czyichś cycków, no albo jak tutaj nie patrzeć na ładny męski tyłek, ale jednak drażni mnie trochę, że faceci potrafią się zacukać kiedy słyszą babkę gadającą o piłce ICH językiem. Nie mam zamiaru przewracać świata do góry nogami, wiadomo przecież, że faceci chodzą na mecze, a babki gotują obiady. No ale jednak świat nie jest taki dwubiegunowy, pomiędzy jestem jeszcze ja:-)

 

Właściwie nie wiem po jaką cholerę ja to wszystko napisałam, skoro miałam zająć się trybunami, może po to, żeby tym wstępem pokazać jak piękne mogą być trybuny zróżnicowane? Jak fajnie wyglądają babki w średnim wieku machające szalami? Ale takie coś to tylko w ... Anglii można spotkać, właściwie to teraz już chyba tylko na Anfield. U nas to machanie szalami jest, ale żeby tam zobaczyć babki w średnim wieku to oko wykol. No dobra, to jest widok który mnie za każdym razem urzeka. Ja sobie przypominam, że podczas oglądania meczy z udziałem ManU dwukrotnie widziałam tę samą starszą panią siedzącą w pierwszym rzędzie. To znaczy, że ona się tam nie znalazła przypadkowo, to znaczy, że są sprawy, które nigdy się nie zmienią, do końca życia się kocha Boga, Ojczyznę, Matkę i Ojca, i piłkę nożną.

 

Właściwie mnie zajmują pod tym względem, i nie tylko, wyłącznie dwie ligi nasza rodzima Ekstraklasa, i Premier League.

 

Poziom naszej piłki nożnej jest nieporównywalny z niczym innym, nie ma takiej ligi na świecie, która mogłaby się równać z naszą, on jest zwyczajnie galaktyczny inaczej. A jednak się te swoje lokalne Kluby kocha, z ojca na syna przechodzi ta miłość, czasami się niefortunnie zdarzy, że przejdzie na córkę. I choć ten poziom bardzo boli, to jednak trybuny mają swój ogień, trybuny na stadionie mówią. Mówią bardzo dużo o nas, mówią o naszej historii, mówią o naszej kulturze, albo o jej braku, mówią o jakichś przywiezionych do dużych miast kompleksach, ale też mówią o tym jak ludzie piłkę nożną traktują, z jakim nabożeństwem się do swoich barw odnoszą. Kiedy tak człowiek stoi na stadionie pełnym ludzi, i śpiewa hymn swojej drużyny, to coś ściska za gardło, aż nachodzi ochota żeby zamknąć oczy, i po prostu słuchać.

Wtedy nie ma żadnego podziału na tych zorganizowanych ultrasów oraz resztę stadionu. Każdy robi to co do niego należy, śpiewa. Nie ma nic piękniejszego od takiego ryku kilku (nastu/dziesięciu) tysięcy gardeł w tym samym czasie.

 

Polskie stadiony mają całą masę wad, jedną z zasadniczych jest ich klatkowy charakter, nawet te małe są klatkowe. To się musi zmienić, inaczej nigdy nie będziemy czuli tego co czują Angole. Nigdy nie poczujemy prawdziwego smaku piłki nożnej, bo ona ciągle będzie dla nas nieuwolniona.

 

Kibicom Lecha doping pięknie wyszedł na Stadionie Śląskim podczas ubiegłorocznego finału Pucharu Polski. Oglądałam ten mecz w domu, i zasłuchiwałam się w ten festiwal dwóch ekip. Kibice Ruchu mieli oprawę, której powinni się wstydzić, ale to jest właśnie przykład na to, że trybuny prezentują siebie, wyrażają swoje zdanie, wyrażają kim są. Na pewno na co dzień nie da rady wszystkiego prezentować, a trybuny przyjmą wszystko. Uważam, że to dobrze, gdzieś ujście powinno być, jakoś się to musi kanalizować, oczywiście w pewnych granicach, ale z mojego punktu widzenia lepiej, że wiem z kim mam do czynienia niż miałabym nie wiedzieć.

 

Polskie stadiony na pierwszy rzut oka wydają się być jednolite, kiedy na przykład „pozdrawiają PZPN”, kiedy są prowadzone jakieś akcje mające na celu zaprotestować w jakiejś sprawie, wtedy na przykład trybuny milczą. Nasze trybuny są kapitalne z różnych innych powodów, na naszych stadionach można oglądać lokalne Klubowe legendy, oglądać piękne oprawy, często okazjonalne, związane z naszymi świętami narodowymi, widzimy od czasu do czasu jakieś doraźne hasła, jakieś wsparcie chorego piłkarza, jakieś pozdrowienie swojego wroga, często wewnętrznego, że tak to ujmę. Ja na przykład się tym nie oburzam, nie oburza mnie, że na stadionie słyszę wyzwiska pod adresem jakiegoś Klubu, nienawiść pomiędzy największymi Klubami jest powszechna, wiadomo kogo mam na myśli.

 

Mnie to oburzanie się na wulgaryzmy na stadionie dziwi, co się z nami dzieje, czy ludzie którzy przekroczyli trzydziestkę już zapomnieli jacy są młodzi faceci? Ta medialna kastracja, ta medialna nagonka na wszelkie przejawy jakichś ostrych reakcji trybun nas kiedyś zabije. Zabija nas w innych dziedzinach życia i zabije nam kiedyś trybuny. Ja tego nie chcę. Przecież każde dziecko wie, że Legie trzeba nienawidzić, zawsze źle życzyć Wiśle, Cracovia to jest Klub legenda, Śląska się nie szanuje, a z chłopakami z Arki można konie kraść.

Czego tutaj nie rozumieć, na co się oburzać, na te „kurwy” ? a czym się one różnią od angielskich "fucków"? czym się różni 40000 pojedynczych "fucków" od zorganizowanej w np. 5000 gardeł „kurwy” ? Według mnie niczym, oprócz tradycji z danego terenu.

 

Inaczej sprawy się mają u Angoli, tam, od czasów „iron Lady” już nie dymią na stadionach, już nie ma jakichś starć na trybunach, ale to nie znaczy, że takie zorganizowane grupy ultrasów nie istnieją. One się nie ujawniają w takim stopniu jak to było w latach 80, bo teraz ich to bardzo drogo kosztuje. Najdrożej kosztuje zakaz stadionowy, to jest chyba największa kara, nie móc wejść na mecz ukochanej drużyny, wyobrażacie sobie? ale te kilka tysięcy funciaków nie należy do kar znośnych. To już jest kwota, która przekracza poziom akceptacji. Angielskie trybuny są nadal niegrzeczne, są nadal żywe, teraz to wygląda jakby cały stadion bez przerwy coś mówił, jakby nieustannie wydawał jakieś polecenia, jakby się odnosił do każdej akcji, zupełnie jakby kilkadziesiąt tysięcy ludzi w sztabie szkoleniowym udzielało się na treningu swojej drużyny. Bliskość trybun i ekip powoduje, że grają wszyscy, cały stadion żyje meczem, nie ma mowy, żeby jakaś Sędziowska decyzja nie dostała stosownego komentarza, kiedy im się coś nie podoba, jakby umówieni wstają z miejsc i machają wymownie rękami, i wypowiadają sakramencką ilość brzydkich wyrazów.

W Angolach lubię jedno, są twardzi, nie ma pośród nich zbyt wielu panienek, tak na boisku, jak i na trybunach, i dotyczy to także kobiet.

 

Trybuny są najważniejszym miejscem na stadionie piłkarskim, bez trybun nie ma meczu, nie ma po prostu i już. Na boisku może biegać za piłką miś kolargol, z myszką miki, ale na trybunach muszą być kibole, bo to oni dają ogień tej grze. Można preferować różne style kibicowania trybun, można uważać, że w Polsce pod tym względem jest do dupy, a Angole są fantastyczni, ale mnie się zdaje, że najlepiej jak się każdy będzie trzymał swego, najlepiej jak władze piłkarskie nie będą się specjalnie wtrącały w to jak się kibice bawią na trybunach, w to jak trybuny organizują swój doping. Trzymajmy się tylko jednego, niech nie będzie mordobicia na stadionach, poza tym, wara od trybun. Cała reszta powinna być w rękach Kibiców.

 

Dygresja mała, chciałabym, żeby nigdy nie doszło do takiej sytuacji, w której Kibice którzy dostali zakazy stadionowe u siebie, nie byli wpuszczani, automatycznie, na inne stadiony. O to niedawno zaapelował prezes legii Warszawa w związku z ichnim gniazdowym. Ja się wewnętrznie z tym nie zgadzam. Nie może być tak, że się chce z pozycji stołecznego Klubu rządzić, albo raczej kręcić, innymi Klubami. Prezes legii już takie zapędy wykazywał, taka mentalność, pamiętać mu będę ten list otwarty w sprawie sektorówki, którą wykonali Lechici na mecz z Legią w ubiegłym sezonie. Też chciał się wtrącać w sprawy, innej, prywatnej Firmy. Arogancja i bezczelność. Nie ma mowy.

 

Reakcje trybun są uzależnione od tego co na placu, a w Polsce na placu najczęściej nic się wielkiego nie dzieje, więc te reakcje spontaniczne też są rzadsze, ale są. U Angoli wrze jak w ulu całe 90 minut, bez najmniejszej przerwy. Bo tam nudy brak, tam się gra, czasami jest lepiej czasami jest gorzej, ale tam się gra. W każdej ekipie powinien być wojownik, wódz na boisku, i Kozak poza nim. Taki facet, który zaczepiony w barze nie zwieje do kibla, żeby mu ktoś kurtki nie poszarpał. Każda drużyna powinna być obdarzona takim kapitanem, który w sposób dla trybun oczywisty pokaże po co się znaleźli na boisku, dlaczego grają właśnie w tej koszulce. Każde trybuny kochają takich ludzi, którzy w meczu ligowym wyprują sobie flaki. Można mieć na półce wszystkie możliwe Klubowe trofea, ale jak nie ma Mistrza Kraju, to wszystko o kant dupy można rozbić. Liczy się tylko Mistrz na krajowym podwórku, reszta jest na pocieszenie. I jeśli tylko piłkarze to zrozumieją, obojętnie gdzie grają, to na pewno będą przez trybuny kochani.

 

Podsumowując ten mój przydługi wywód, koloryt to jest chyba najpiękniejsza rzecz pod słońcem, my się nie mamy czego wstydzić, polskie trybuny w znakomitej większości jednak kochają piłkę nożną, kochają walecznych piłkarzy, szanują ludzi, którzy płacą na Klub, i są absolutnie oddani swoim barwom. A nade wszystko te trybuny mają coś co zanika w świecie w ogóle, mają charakter narodowy, czasami bardziej lokalny, ale patriotyczny, kiedy patrzę na nasze trybuny to jeszcze widzę, że jest jakiś ogień w ludziach, który „w razie wojny” da się wyzwolić. To jest dla mnie sprawa piękna i nawet poruszająca.

 

No to napisałam ten tekst, być może ktoś sądził, że tutaj znajdzie coś innego, ale wiadomo, u mnie znajdzie tylko to co ja napiszę.

 

Swoją drogą, nie wiem czy mi przypadkiem manifest nie wyszedł. "

 

Anna
O mnie Anna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości